Choroba zwana tipi

piątek, 16 stycznia 2015

Nie raz przeglądając internety, tęsknie spoglądałam na piękne tipi. Nie raz podziwiałam mamy, które same takie piękne namioty szyły. I co? I my też mamy tipi!

Nie ukrywam, że swoją pracę zaczęłam od poszukania wskazówek, jak zabrać się do uszycia tego ustrojstwa. Bo w końcu dla kogoś, kto dopiero nie dawno zaprzyjaźnił się z maszyną do szycia jest to dość spore wyzwanie. 
Tutoriali znalazłam sporo. Jedne mniej inne bardziej dokładne, ale dla siebie znalazłam najlepszy tu. Magdiczka szczegółowo opisała, krok po kroku, wykonanie namiotu. Co więcej, przełożyła to na chłopski rozum. A więc idealnie na mój ;)

Najbardziej praco- i czasochłonne okazało się odrysowywanie szablonu a także wycinanie poszczególnych elementów. Problemem także okazało się znalezienie odpowiednich kijków. Ostatecznie mamy takie wycięte w kant zamiast okrągłych. Nie jest to najlepszy pomysł, jednak tymczasowo spełniają swoją rolę. Jak tylko znajdę odpowiednie, na pewno wymienię. 

Ostatecznie nasze tipi powstało w sumie w około 2 dni. Początkowo robiłam wykroje po godzinę, dwie dziennie, jednak wkurzona takim trybem pracy zasiadłam stanowczo do projektu. Ostatecznie spędziłam na nim jeden cały długi wieczór i jeden cały dzień.

A o to efekty:



Szycie takiego tipi na początek to niezły trening umiejętności i cierpliwości. Na szczęście udało mi się go przejść bez większego uszczerbku na zdrowiu... ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny i komentarz. Zapraszamy do grona obserwatorów i ponownych odwiedzin.

Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu.

Anonimom dziękujemy.