Wiatr w spódnicę, wiosna na szyję...

sobota, 31 stycznia 2015

Ostatnie tygodnie upłynęły nam pod znakiem choroby. I choć w głowie kotłuje mi się mnóstwo pomysłów i chęci, to właśnie z powodu choroby ciężko mi się zmobilizować. Dziś ostatecznie zrobiłam mały - szydełkowy - krok na przód.
Ale może najpierw o pomysłach. Od dłuższego czasu, zainspirowana zdjęciem przyjaciółki siostry, marzy mi się uszycie spódniczki z tiulu. Internet pełen jest zdjęć tiulowych spódniczek, ale nigdzie nie znalazłam takiej, jaką widziałam u naszej Pomponicy. Dzięki uprzejmości dziewczyn zamieszczam fotkę, na której można dostrzec o co mi chodzi.


Zdjęcie trochę mało wyraźne, jednak da się zauważyć jak wygląda pierwowzór. Kiedy już będę miała swoją własną, napewno ją Wam pokażę. Mam jednak dylemat co do tego, co powinno znaleźć się pod tiulem.  Kupiłam zwykłą podszewkę z lycrą, ale mam co do niej wątpliwości, jeśli ma to być tak mała ilość tiulu. No i gdzieś uciekły chęci do wykroju. Być może wynika to z tego, że boję się miarki? ; ) 

Tymczasem ukończyłam dwa szydełkowe wisiory, do których wykorzystałam walające się po łazienkowej szufladzie cienkie metalowe bransoletki.





Sznureczki tych medalionów również są ręcznie dziergane, i stosunkowo długie bo sięgają aż za dekolt. Bardzo lubię tak długie ozdoby na szyję. 

Przypominam także o rozdawajce, o której Jola pisze tu. Naskrobcie parę słów w komentarzu, a piękny i ręcznie robiony drobiazg stanie  trafi do Waszych rąk. Zabawa trwa do 05.02.2015. 

Czytaj dalej »

Nowy rok, nowe perspektywy - małe zmiany :-) cz.2 Rozdawajka

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Korzystając z okazji, że Robulek śpi, naskrobię drugą część posta :-)

Wraz ze zmianami wyglądu bloga, mamy nadzieję na dalsze zmiany, a w sumie to na rozwój naszych małych talentów :-)
Oczywiście nowy wygląd jest jeszcze w dalszym ciągu w przygotowaniu, więc prosimy o wyrozumiałość :-)
Mi osobiście marzy się w tym roku jakiś kursik z deco, jeszcze nie wiem dokładnie w jakim kierunku, ale mysle, że jak tylko Młody pozwoli to zacznę robić coraz więcej rzeczy i wtedy podejmę decyzję, co tak najbardziej muszę podszkolić :-)

Zacznijmy ten Nowy Rok od samych przyjemności :-)
Tak więc postanowiłyśmy z Paulą ogłosić mały konkursik - rozdawajkę :-)

A oto zasady akcji i to co musicie zrobić, żeby wziąć w nim udział :-)
1. Konkurs organizujemy na tym blogu (dla przypomnienia http://male-conieco.blogspot.com/) :-)
2. Dołącz do naszego bloga i zostań jego członkiem,
3. Napisz w komentarzu tego posta co Twoim zdaniem możemy ulepszyć na blogu :-)
4. Dzisięć pierwszych osób, które spełnią powyższe warunki, otrzyma od nas "Walentynkowe serducho dekupażowe", które będzie doskonałym dodatkiem do prezentu lub bukietu walentynkowego.
5. Bawimy się do 5 lutego 2015 roku :-)
No to do dzieła :-)
Czytaj dalej »

Nowy rok, nowe perspektywy - małe zmiany :-) cz.1 Podsumowanie

Wraz z Nowym rokiem człowiek ma nowe oczekwiania, nadzieje, baaaa a czasem nawet postanowienia :-)

Jak już zauważyliście, zmienił się wygląd bloga. Paula zabrała się za jego modernizację przy pomocy Sroki. I pewnie gdyby nie to, to dalej bym nic nie robiła w moim decoupażowym świecie. No ale jak kop to kop i trzeba zabrać się do roboty :-)
Na początek miałam wybrać zdjęcie na bloga...ojjjj matko to dopiero wyzwanie. Zabrałam sie za przegląd zdjęć i co?? nie, nie to, że uważam, że nie mam żadnego, bo mam ich full, ale żadnego stosownego do publikacji :-) Tak więc Paula wybrała za mnie, nasze wspólne zdjęcie i uważam o za super pomysł :-)


Przeglądając zdjęcia odkryłam, że nie mam większości zdjęc moich deco prac... Jakim cudem tak się stało, niewiadomo... chyba zostały na starym zepsutym kompie i będę musiała ładnie prosić męża, żeby mi je odzyskał :-)
Jednak przy przeglądaniu tych zdjęć zrobiłam sobie w głowie małe podsumowanie. I tak doszłam do wniosku, że  wiele prac spędzało mi sen z powiek. Pamiętam jak nie spałam do późnych godzin porannych i kombinowałam jak to ugryźć, żeby miało rece i nogi.
Największą taką "zmorą" były robione na "zamówienie" segregatory z motywem obrazów Klimta... o losie... dziś oczywiście, zrobiłabym je inaczej, no ale tak to już jest :-)
 Mam nadzieję, że ich aktualna właścicielka do dziś się nimi cieszy :-)

A tak wyglądały moje pierwsze próby z motywami afrykańskimi :-) oczywiście dziś już wiem jak sobie ułatwić sprawę, ale wtedy było ciężko :-)
Tak, lubię robić chusteczniki :-)


Nie wiem, czemu ale myśląc o tym, że mam zrobić zegar do dziś przechodzą mi ciarki. Jakoś opornie idzie mi przyklejanie tarcz. Jak narazie nie wyobrażam sobie, że mogabym przyklejać same cyferki :-)
To pierwszy zegar jaki zrobiłam. Bardzo się przy nim napociłam ponieważ był robiony dla bardzo wyjątkowych ludzi :-)

No i jedna z moich o"ostatnich" prac, jeszcze chyba z czasów gdy byłam w ciąży. Motyw wszystkim bardzo znany i często wykorzystywany.

Pewnie jeszcze troszkę prac by się znalazło, takich co to się człowiek napocił przy ich robieniu, jednak jak brak zdjęć to i cięzko sobie przypomnieć :-) Może jak już wyproszę odzyskanie ich to się pochwalę :-)
To tyle z podsumowania :-)
Czytaj dalej »

Choroba zwana tipi

piątek, 16 stycznia 2015

Nie raz przeglądając internety, tęsknie spoglądałam na piękne tipi. Nie raz podziwiałam mamy, które same takie piękne namioty szyły. I co? I my też mamy tipi!

Nie ukrywam, że swoją pracę zaczęłam od poszukania wskazówek, jak zabrać się do uszycia tego ustrojstwa. Bo w końcu dla kogoś, kto dopiero nie dawno zaprzyjaźnił się z maszyną do szycia jest to dość spore wyzwanie. 
Tutoriali znalazłam sporo. Jedne mniej inne bardziej dokładne, ale dla siebie znalazłam najlepszy tu. Magdiczka szczegółowo opisała, krok po kroku, wykonanie namiotu. Co więcej, przełożyła to na chłopski rozum. A więc idealnie na mój ;)

Najbardziej praco- i czasochłonne okazało się odrysowywanie szablonu a także wycinanie poszczególnych elementów. Problemem także okazało się znalezienie odpowiednich kijków. Ostatecznie mamy takie wycięte w kant zamiast okrągłych. Nie jest to najlepszy pomysł, jednak tymczasowo spełniają swoją rolę. Jak tylko znajdę odpowiednie, na pewno wymienię. 

Ostatecznie nasze tipi powstało w sumie w około 2 dni. Początkowo robiłam wykroje po godzinę, dwie dziennie, jednak wkurzona takim trybem pracy zasiadłam stanowczo do projektu. Ostatecznie spędziłam na nim jeden cały długi wieczór i jeden cały dzień.

A o to efekty:



Szycie takiego tipi na początek to niezły trening umiejętności i cierpliwości. Na szczęście udało mi się go przejść bez większego uszczerbku na zdrowiu... ;) 

Czytaj dalej »